Prawie każdy uległ magii detoksu. Zwłaszcza teraz, wiosną, to kusząca wizja. Sprzątamy mieszkania, sprzątamy głowy. Odświeżamy przestrzeń wokół siebie i aż się prosi, by wysprzątać także nasze organizmy. Jak to robić z głową?
Na początek jeden prosty, lecz zapomniany fakt. Nasz organizm to bardzo sprytny wynalazek. Natura zaprojektowała go tak, że jest w dużej mierze samowystarczalny i świetnie potrafi oczyszczać się sam. Ma naprawdę dobrą ekipę sprzątającą. Dzięki pracy płuc, wątroby i nerek, jeśli tylko działają prawidłowo, sam wymiata zanieczyszczenia niczym najlepszy odkurzacz nowej generacji. Co więcej, ta usługa dostępna jest 24 h na dobę, także w niedziele i święta! Bo organizm oczyszcza się właściwie cały czas. Niepotrzebnych substancji pozbywa się poprzez jest oddawanie moczu czy usuwanie kału. Toksyny wyparowują z nas także wraz z potem. No ale przecież my od natury jesteśmy mądrzejsi i wprost uwielbiamy ją poprawiać. I właśnie dlatego łapiemy się na lep cudownych diet rzekomo oczyszczających nasz organizm szybko, skutecznie, i oczywiście bez najmniejszych skutków ubocznych. I to właśnie marketingowa pułapka. Takie wspaniałe i szybkie niczym Usain Bolt sposoby są zapewne korzystne, ale dla producentów tych genialnych koktajli i tabletek, którym przypisuje się moce Supermana. Dlatego zanim wkręcimy się na dobre w tę karuzelę, warto poznać kilka zasad sensownego detoksu i odróżnić je od tego, co organizmowi wybitnie nie służy.
Głodówka na cenzurowanym
Na temat oczyszczającej mocy głodówek napisano już tomy. Im bardziej opasłe, tym więcej wątpliwości. Bo oczywiście byłoby cudownie, gdyby okresowe posty sprawiały, że nagle zyskujemy energię witalną i wbijamy się na luzie w wymarzony rozmiar 36, na Kate Moss spoglądając z wyższością. Kłopot jednak w tym, że to tak nie działa. Niestety, organizm broni się przed brakiem pożywienia, więc spowalnia przemianę materii. Dostaje mało, więc, by przeżyć, instynktownie pracuje coraz wolniej. Owszem, gdy się głodzimy, chudniemy, ale to niestety jedynie utrata wody. Organizm głupi nie jest i wszystko sobie rachuje. Tkanki tłuszczowej nie tyka, bo jest w czasie głodu zbyt cenna. W efekcie gdy już się umęczymy głodówką i zaczniemy zaczepiać ludzi na ulicy, by dali nam gryza kanapki, z mocą turbo uderzy nas efekt jo-jo. Czyli z grubsza: „znów jestem gruba, a tak się starałam…”. Nie warto. Dużo lepiej działa wprowadzenie tzw. okna żywieniowego. Jak mówi dr Satchin Panda, zajmujący się od lat związkiem pomiędzy porami jedzenia a zdrowiem i ryzykiem otyłości, przez tysiące lat nasz nocny post prawdopodobnie zaczynał się znacznie wcześniej niż w czasach nocnej telewizji i innych naelektryzowanych rozrywek. Innymi słowy: wcześniej chodziliśmy spać, więc nie żarliśmy po nocy! I to naprawdę ma sens. Zamiast się głodzić, wprowadźmy zasadę, że po 19 lodówka nie istnieje. W tym czasie, tęskniąc za nią, poświęćmy się np. ćwiczeniom. Wydłużmy spacer z psem. To serio lepsze rozwiązanie. Zwłaszcza że to ruszanie się nigdy nie będzie przereklamowane. Sorry. Żadna dieta nie będzie lepsza niż zwleczenie się sprzed telewizora.
Herbatki przeczyszczające na celowniku
Oczywiście, że „miłość i sraczka przychodzą znienacka”. Znamy temat. Ale czasami ta druga przychodzi z goła nie znienacka, ale w wyniku naszych superdziałań, które oczyścić nas mają. I tu właśnie jest zonk. Bo nie należy jednak herbatek przeczyszczających popijać jak kawki z koleżanką, gdyż zioła serio mają moc. Działają zwykle silnie przeczyszczająco, a to oznacza, że odwadniają, mogą podrażnić jelita i wypłukać z nich to, co dobre, czyli życzliwe nam bakterie. Zły pomysł. Podobnie jak osławione już w internetach monodiety. Czegoś głupszego już naprawdę nie sposób wymyślić. Jesz przez tydzień tylko ryż albo ananasy, a odzyskasz moce wszelakie i radość życia! No, nie odzyskasz. Nabawisz się tylko niedoborów pokarmowych na wszystkich frontach i tyle. Nie polecamy.
To co ma sens?
Tak serio, to zamiast drakońskich diet i ryzykownych cudownych mieszanek nie do końca znanej proweniencji, sensowniej jest pomóc organizmowi robić to, co naprawdę sam nieźle potrafi. Czyli mądrze wspomagać serwis sprzątający naturalnie oczyszczający organizm. Wątrobie, odpowiedzialnej za eliminację toksyn, na pewno pomoże ograniczenie wesołych procentów, za którymi nie przepada, niestety. Tłuszczu także nie kocha, więc może chlebuś babciny ze smalczykiem warto zastąpić jakąś surówą. Wątróbka nasza lubi za to ostropest plamisty, dziurawiec i mniszek lekarski. To dla niej zbawienne trio. Nerki także będą wdzięczne za mniszka, który awansuje tym samym z bohatera piosenki „Dmuchawce, latawce , wiatr” i dzieciakowych wianków do roli mistrza oczyszczania. A wisienka na torcie? Gorzka pomarańcza. Naprawdę jest nie tylko królową niebieskiego likieru Curaçao. Ma więcej siły sprawczej. Jej skórka zawiera m.in. synefrynę i oktopaminę, które podnoszą temperaturę ciała, tym samym podkręcając metabolizm. Bo chodzi o to, by pomagać organizmowi i wspierać go jak mądry rodzic, a nie wyręczać i potem narzekać, że mamy bunt nastolatka i wszystko jest nie tak.
Polecane produkty: WYTRAWNY DETOX